Potrzebowałem trochę czasu, by po zakończonej lekturze "Zakazanej psychologii" Tomasza Witkowskiego (2009) skrystalizowały się moje wrażenia wywołane tą książką. Dziś już chyba wiem, co o niej sądzić. Jest kontrowersyjna, nie podlega wątpliwości. Ale z całą pewnością warto ją przeczytać. Zmusza do myślenia.
"Zakazana psychologia" składa się z trzech części. Pierwsza jest najbardziej interesująca, bo prezentuje psychologię naukową jako system weryfikacji wiedzy bardzo nieszczelny, do którego łatwo wprowadzić fałszywe tezy i sfabrykowane dane. Odsłania, że za wieloma tego typu przypadkami stoją: światopogląd badacza (np. rasizm), chora ambicja, chęć zysku, rywalizacja lub zwykłe niedbalstwo i metodologiczna arogancja.
"Zakazana psychologia" składa się z trzech części. Pierwsza jest najbardziej interesująca, bo prezentuje psychologię naukową jako system weryfikacji wiedzy bardzo nieszczelny, do którego łatwo wprowadzić fałszywe tezy i sfabrykowane dane. Odsłania, że za wieloma tego typu przypadkami stoją: światopogląd badacza (np. rasizm), chora ambicja, chęć zysku, rywalizacja lub zwykłe niedbalstwo i metodologiczna arogancja.
Druga część tej książki jest rozczarowująca. Irytująca jest napastliwość i zaciekłość, z jaką autor krytykuje psychoterapię. Robi to przy tym w bardzo tendencyjny sposób. Niejednokrotnie omawiając wady określonego rodzaju terapii (np. psychoanalizy) uogólnia je na wszystkie inne jej rodzaje, nie mówiąc że ma na myśli w zasadzie tylko psychoanalizę. W efekcie mało obeznany w temacie czytelnik skończy lekturę tej części książki z przekonaniem, że każdy rodzaj psychoterapii posiada wady, które w gruncie rzeczy są charakterystyczne tylko dla jednego jej rodzaju. Poza tym mam wrażenie, że jest to najmniej autorski fragment książki. Gdyby wyjąć z niego odniesienia do publikacji innych krytyków psychoterapii, to niewiele by zostało. Zaznaczam przy tym, że jestem daleki od zajmowania stanowiska w kwestii "czy psychoterapia leczy czy szkodzi". Sądzę, że temat staje się równie zawiły i chyba już upolityczniony, co "czy inteligecja jest wrodzona czy wynika z wychowania", "czy homoseksualizm jest chorobą czy jedną z orientacji seksualnych" itp.
Trzecia część jest o tyle ciekawa, że omawia, czym jest prowokacja jako metoda badawcza w naukach społecznych. Autor opisuje w niej jak posłużył się tą metodą, aby za pomocą czasopisma popularno-naukowego ("Charaktery") wprowadzić do "obiegu" całkowicie fałszywą teorię. Prowokacja ta kalibrem raczej odbiega od tych przeprowadzanych dekady temu w USA. Mimo to, dobrze że coś takiego wreszcie wydarzyło się i w Polsce. Mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne u nas za generowanie i komunikowanie wiedzy będą podchodzić do swoich obowiązków rzetelniej. Jednak jako przekroczenie pewnej granicy uznaję publikowanie nazwisk osób "zamieszanych" po stronie "Charakterów" w tę prowokację.
Przez pół książki Witkowski pyta "Czy istnieje psychoterapia godna polecenia przyjacielowi?". Ja spytam się, "Czy przyjacielowi poleciłbym książkę Witkowskiego?" Jeśli ukończył psychologię i posiada zdolność krytycznego myślenia, to tak. Jeśli nie, to lepiej niech jej nie czyta.
Na koniec, nawiązując jeszcze do HR-u, życzyłbym sobie, aby któryś z kolejnych tomów tej książki podjął kwestie szarlatanerii obecnej w psychologii organizacji i zarządzania. Sądzę, że także tutaj pokutuje wiele mitów i stereotypów, które grożą kompromitacją tej dziedziny. Sam ostatnio intensywnie zajmuję się jednym z nich, tj. przekonaniem wielu rekruterów, że skale kłamstwa mierzą, w jakim stopniu kandydaci do pracy. udzielają szczerych odpowiedzi. Otóż skale kłamstwa wcale tego nie mierzą! Mierzą co innego, ale więcej o tym będę pisał później.
Na koniec, nawiązując jeszcze do HR-u, życzyłbym sobie, aby któryś z kolejnych tomów tej książki podjął kwestie szarlatanerii obecnej w psychologii organizacji i zarządzania. Sądzę, że także tutaj pokutuje wiele mitów i stereotypów, które grożą kompromitacją tej dziedziny. Sam ostatnio intensywnie zajmuję się jednym z nich, tj. przekonaniem wielu rekruterów, że skale kłamstwa mierzą, w jakim stopniu kandydaci do pracy. udzielają szczerych odpowiedzi. Otóż skale kłamstwa wcale tego nie mierzą! Mierzą co innego, ale więcej o tym będę pisał później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz